i co wyszło...??
Na tarczyce dostałam-
Euthyrox- najpierw 25, a obecnie 50. Jedna tabletka rano.
Jeśli chodzi o cukier i insulinę (jak się okazało insulinoodporność) dostałam Siofor 500 potem 800.
To było straszne.. organizm nie lubi tego leku, szczególnie mój żołądek. Wszystko wychodziło i to z 2 stron. Masakra... potem zostałam tylko przy 500. Zapomniałam, do tego miałam dietę niskocukrową (przez jakiś czas). Jakoś to przetrwałam... Przynajmniej schudłam. To taki pozytywny aspekt :))
No i jeszcze ten testosteron. Dostałam Pabi-dexamethason. Lek sterydowy, ale tylko pół tabletki dziennie.
Brałam te leki przez dłuższy czas. Potem kontrole i badania tych hormonów. I tak w marcu tego roku, czyli po roku, wszystkie wynik w normie. W końcu wszystko uregulowane.. to teraz tylko działać :)) Tak mi się wydawało.
Po kontroli endokrynolog pokierował mnie do ginekologa, by sprawdzić czy jest owulacja.
Po dwóch cyklach (co u mnie trwało 4 miesiące) okazało się, że nie ma owulacji. Lekarz wystawił lek na wspomaganie owulacji i kazał zastanowić się nad sprawdzeniem drożności jajowodów.
Po następnym cyklu (w którym brałam lek na wspomaganie owulacji) okazało się, że owulacji nie ma i do tego pojawił się torbiel, więc na razie trzeba przerwać branie tego leku. A jeśli chodzi o to badanie (spr. drożności jajowodów) to zdecydowałam się na laparoskopie. Termin wyznaczony na 21 sierpnia. Akurat po urlopie.
Boję się bardzo... pobytu w szpitalu, samego badania i tego co będzie później. A jak po tym nadal nie uda się mi zajść w ciąże to co...co jeszcze można zrobić??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz